Uff, przerwa była długa, a to za sprawą czynności które zakłucają oddawanie się radosnej twórczości czyli pracy (z kąd innąd także zmuszającą synapsy i ciało szare do kreatywnego wysiłku) i przygotowaniach do corocznego jakże uroczego obrządku polegających na maratonie po obiektach handlowych w celu uzyskania 'dóbr materialnych' (robiąc to w imienu tajemniczego jegomościa w czerwonej odzieży) , umieszczaniu przeróżnych przedmiotów na niemiłej w dotyku przyrodzie oraz ułożeniu pod tą przyrodą owych 'dóbr materialnych' zawiniętych w papier z wzorkami.
Potem już z górki - rodzinka, konsumpcja, prezenty. Sam miodek.
... trawienie...
Ale ja nie o tym.
Elementów niezbędnych do kontynuacji projektu wciąż nie ma więc skupiłem się na ciekawym zagadnieniu. Silnik krokowy. Inaczej stepper. Obróci się dokładnie tyle razy ile się mu poleci i zatrzyma w porządanej pozycji. Tyle w teorii. A praktyka wyglądała tak - po połączeniu elementów potrzebnych do zadziałania układu, wgraniu prostego programu sterującego (w zamyśle autora motorek miał wdzięcznie przekręcać się raz w prawo raz w lewo o określony kąt), najpierw poleciał dym... Sfajczył się jeden scalak. Pozostały do dyspozycji trzy sztuki. Szukając przyczyny skopciłem następny ale dzięki temu znalazłem winnego. 24 wolty zamiast 5 i to nie tam gdzie trzeba.
Układ numer trzy - coś drgnęło i to wielokrotnie - silniczek wykonywał coś co wyglądało jak rodzaj ataku epilepsji. Trochę się tego spodziewałem - przewody (sztuk sześć) z powodu braku dokumentacji i jakiegokolwiek opisu podłączyłem w raczej losowej konfiguracji. Pomieszałem, pozamieniałem i... Działa :)
Wiedza przyda się kiedyś do następnego projektu.
Temat poboczny numer dwa:
przewalał mi się po kątach śmigłowiec T-rex 600 - kiedyś intensywnie użytkowany, teraz z powodu braku niewyeksploatowanych źródeł prądu odrobinę odstawiony w kąt. Zapragnąłem wskrzesić kolegę i przygotować go do nowej roli tragarza sprzętu audio-wizualnego.
Chodziło o to, aby umożliwić montaż urządzenia rejestrującego obraz i dźwięk w sposób trochę bardziej finezyjny niż taśma izolacyjna i trytrytki.
Wstępnie wyszło tak:
Brakuje jeszcze amortyzacji i tak zwanego "Rig'a" (najbardziej złożony element - pozwala na obrót kamery w każdą stronę).
A co to ma wspólnego z tytułowym projektem? Ano trochę ma. Zakładam, że kamera będzie stabilizowana - do tego przyda się drugi egzemplarz arduino i wii-sensorów :).
Do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze maszyny CNC która to wytnie mi z laminatu resztę planowanych elementów (do tego potrzebuję między innymi kilku silniczków krokowych i arduino #3 :D).
Jak widać temat się rozrasta a ja potrzebuję większego warsztatu :)
... trawienie...



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz